sobota, 27 kwietnia 2013

Prolog

     Państwa córka ma anoreksję. Gdy moi rodzice usłyszeli tą informację, załamali się. Tata próbował się jakoś trzymać, wcisnął się w krzesło obite brązową skórą i wtopił wzrok w bliżej nie określony punkt. Mama natomiast zniosła się głośnym płaczem, którego nie mogła w żaden sposób zatrzymać. Ja przyglądałam się całemu zdarzeniu z boku, kompletnie nie wiedząc o co chodzi. No bo co może wiedzieć jedenastolatka na temat tak poważnej choroby? Wpadłam w to całkowicie nieświadomie. Nie odchudzałam się, nie głodziłam, a mimo to dziwnym trafem zachorowałam.
     Rodzice zaczęli obwiniać siebie na wzajem, wmawiając sobie, a także mi, że to przez nich tak wychudłam. A to w cale nie prawda. Odkąd tylko pamiętam, zawsze byłam drobna i filigranowa. Z czasem stało się tak, że mój organizm nie do końca przyjmował pożywienie. Myślałam, iż to przejściowe i za chwilę minie, ale nim się zorientowałam wpadłam, jak to rodzice mówią w anoreksję.
     Dziś mija dokładnie pięć lat odkąd stwierdzono moją chorobę. Z dnia na dzień mnie wykańcza, ale staram się być silna i nie poddawać się. Wytrzymałam tyle, to i wytrzymam następne kilka, może nawet kilkanaście lat. Mimo iż choroba jest pod specjalnym nadzorem, wciąż jest leczona, w moim przypadku nie jest tak łatwo z tego wyjść. Tak jak już wspominałam wcześniej, od małego byłam chudzielcem, więc szanse na powrót do normalnego stanu są bardzo małe.
     Z początku gdy wchodziłam w wiek dojrzewania, moja psychika była bardzo wrażliwa na otoczenie. Często słyszałam określenia typu pierdolona anorektyczka, chudzielec, deska i wiele, wiele innych, które zawierają więcej wulgaryzmów niż by można sobie wyobrazić. Nigdy na to nie reagowałam, ale z czasem było mi coraz ciężej słyszeć te wszystkie epitety. To wtedy po raz pierwszy sięgnęłam po żyletkę, którą chciałam załatwić sprawę poprzez podcięcie sobie żył. Ale jak na złość w ostatnim momencie ktoś mnie ratował.
     W końcu zrozumiałam, że to nie ma sensu, bo na mojej drodze stoi Ktoś kto pilnuje mej osoby przed takimi sytuacjami. Mam wrażenie że strzeże mnie tylko po to, by samemu zabawić się w seryjnego mordercę i zabić gdy choroba doszczętnie wykończy mój organizm. Może to i lepiej. Może dzięki tym kilku dni, miesięcy, a nawet lat nauczę się jeszcze czegoś, czego do tej pory nie miałam okazji poznać.
     Drodzy Panie i Panowie, przed Państwem historia anorektyczki z Menchesteru, Hope Stewart.

      
Od autorki:
Witam was na moim blogu. Zaczęłam to opowiadanie wbrew sobie, nie mam pojęcia dlaczego, nie pytajcie. Chyba przezwyciężyła moja ciekawość i nadmiar myśli.
No i jak podoba się wam prolog? Wiem, że na 'rynku' jest już dużo opowiadań typu: Dziewczyna chora na białaczkę/anoreksję itp. Ale to co mam zamiar pisać, będzie nieco różniło się od reszty, przynajmniej mam taką nadzieję.
Nie zmuszam nikogo do czytania, robię to przede wszystkim dla zaspokojenia swoich myśli, które nie mają już gdzie mieszkać. Nie zdziwię się gdy będzie jeden czytelnik i jeden komentarz. I tak za wszystkie już dziękuję ;D
Pozdrawiam
Chocollate ♥